Strona główna arrow Cz. II Babia Góra - Rytro
Cz. II Babia Góra - Rytro
Redaktor: Joanna Gawryś   
14.02.2016.
 
Główny Szlak Beskidzki - część II
Babia Góra - Rytro (Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki) (2013)
 
Image
 
 Czerwony Szlak Beskidzki.

Zawoja – Markowe Szczawiny

Różne przyczyny przez dwa lata trzymały nas z dala od Głównego Szlaku Beskidzkiego. Wreszcie stwierdziłyśmy, że trzeba nań wrócić, bo szkoda, żeby taka ciekawa trasa leżała i się marnowała. Poprzedni etap zakończyłyśmy zejściem z Babiej Góry. Należałoby ruszyć z przełęczy Krowiarki na wschód. Skoro jednak i tak miałyśmy znaleźć się u stóp najwyższego szczytu Beskidu Żywieckiego, postanowiłyśmy go nie pomijać. Po pierwsze Babia fajną górą jest i jej zdobywania nigdy dość. Po drugie, chciałyśmy przekonać się na własne oczy, jak też wygląda schronisko na Markowych Szczawinach po niedawnym gruntownym remoncie. W tym roku ekipę dzielnych zdobywców wzmocniła Jola, a na trasie Zawoja – Krowiarki towarzyszyli nam także początkujący wspinacze – jedenastoletni Jaś i dziewięcioletnia Sarenka wraz z mamą.

Pociągi i autobusy dowiozły nas na przystanek Zawoja Markowe pod wieczór. Wspinaczka szlakiem czarnym do schroniska na Markowych Szczawinach trwała około dwóch godzin – w sam raz, by zdążyć przed zmrokiem.

Schronisko na Markowych Szczawinach.
Schronisko na Markowych Szczawinach po wielkim remoncie.

Wrażenia ze schroniska mamy zróżnicowane. Podobały się nam tendencje ekologiczne – instalacja baterii słonecznych i segregacja śmieci. Jednocześnie wraz z większą kubaturą i nowym wystrojem zrobiło się nieco hotelowo, a to do schroniska nie pasuje: np. w pokojach położono wykładzinę, która jest tu niepraktyczna i już zdążyła się trwale zaplamić. Łazienki bardzo eleganckie; ale prysznic trzeba było wziąć po ciemku, bo w kabinie nie działało światło. W pokoju zagęszczenie łóżek, niemal brak miejsca na plecaki. Takie drobiazgi trochę osłabiają dobre wrażenie.

Markowe Szczawiny – Babia Góra (1725 m n.p.m.) – przełęcz Krowiarki – Polica  (1369 m n.p.m.) – Hala Krupowa

Dziś ruszamy naszym czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim. Z Markowych pniemy się przez przełęcz Brona na Babią Górę, jak zwykle podziwiając florę i wspaniałe widoki. Mam szczęście do tej góry: zawsze trafiam na piękną pogodę (nie licząc lodowatego wichru na szczycie, ale tego chyba po prostu nie da się uniknąć), która zdecydowanie nie jest tu normą.

Jaś i Sarenka docierają na wierzchołek przed resztą grupy. Ponieważ obiecali się nie kłócić, uzgodnili, że oboje weszli jako pierwsi.

Babia Góra. 

Babia Góra.

Zejście do Przełęczy Lipnickiej, czyli Krowiarek, jest jak zwykle długie i męczące, głównie przez spore nachylenie, które nie służy kolanom. Na przełęczy miłe zaskoczenie – znów jeżdżą tędy busy (w 2010 nie było żadnej komunikacji zbiorowej). Jednak my z nich nie skorzystamy.

Po rozstaniu z naszymi towarzyszami czteroosobowa grupa przecina szosę i rusza w las w pasmo Polic, w stronę Hali Krupowej. Droga pnie się na kolejne górki raczej łagodnie, liczne odcinki są płaskie. Trasa jest jednak długa, a przynajmniej taka się wydaje po zejściu z Babiej. Do przełęczy Kucałowej i położonego 150 m dalej schroniska na Hali Krupowej docieramy zmęczone. Nastrój poprawia nam widok łąki przed schroniskiem: różowy obłoczek rdestu wężownika oświetlony rumianymi promieniami zachodzącego słońca.

Hala Krupowa - rdest wężownik.
 
Hala Krupowa - rdest wężownik.
Na Hali Krupowej różowo od rdestu.
 

Hala Krupowa – Bystra Podhalańska – Rabka

Schronisko na Hali Krupowej robi dobre wrażenie i w naszym prywatnym rankingu zgarnia masę punktów: jest czysto, przytulnie i ładnie. Z Przełęczy Kucałowej idziemy sobie przez las, trochę płasko, trochę w dół. Turystów poza nami brak, za to ścieżkę przebiega jakieś duże zwierzę kopytne.

 Image

Schronisko na Hali Krupowej.

Schronisko na Hali Krupowej.

Widok z Przełęczy Kucałowej - w oddali schronisko na Hali Krupowej.

 Image

W drodze ku Bystrej.

Schodzimy do wioski Bystra i tu nadchodzi pora na małe oszustwo. Do Rabki mamy stąd dwie godziny marszu wzdłuż ruchliwej szosy, co zwłaszcza przy lejącym się z nieba żarze nie wydaje się nam koniecznym etapem górskiej wędrówki. Podjeżdżamy busem do Jordanowa i stamtąd do Rabki. Oszczędność czasu i sił. Za to do naszej rabczańskiej kwatery, na samym krańcu miasta, na końcu długiej, stromej ulicy, wlekłyśmy się w pełnym słońcu długo i żmudnie. Dotarłybyśmy do celu ledwie żywe, gdyby nie dobry człowiek – pani, która przejeżdżając tamtędy samochodem nie tylko podwiozła dwie najbardziej zmęczone piechurki, ale jeszcze zawróciła, by zabrać pozostałe. Byłyśmy jej niezmiernie wdzięczne.

Zachód słońca nad Rabką.
Zachód słońca nad Rabką.
 

Rabka Zdrój – Maciejowa (815 m n.p.m.) – schronisko na Starych Wierchach (998 m n.p.m.) – Turbacz (1310 m n.p.m.)

Opuszczamy Beskid Żywiecki, witajcie Gorce. Czarnym szlakiem, który przechodzi akurat obok naszej kwatery, wspinamy się po dość stromym (i mocno nasłonecznionym) zboczem na Maciejową.

Na stokach Maciejowej.

Nad Rabką - droga na Maciejową.


Tam wracamy na łono czerwonego szlaku, a potem metodycznie pniemy się coraz wyżej. Kolejny etap wędrówki wyznacza schronisko na Starych Wierchach. Schodzą się tu różne szlaki, czerwonemu do Obidowca (1106 m n.p.m.) towarzyszyć będzie zielony. Podążamy wzdłuż granicy Gorczańskiego Parku Narodowego, głównie przez las.

 Suhora.

Widoczna po drodze Suhora ma równo 1000 m n.p.m., biała kropka to obserwatorium astronomiczne.

Szlak jest tu oznaczony dość dziwnie, więc trzeba zachować czujność. Droga tu i ówdzie rozjeżdżona, no i trzeba uważać na śmigających rowerzystów.  Tuż przed szczytem Turbacza – najwyższej góry Gorców – robi się bardziej stromo, a szlak kluczy po zboczu. Las na Turbaczu jest mocno zniszczony, zza połamanych drzew prześwitują dalekie widoki. N wierzchołku zastajemy schludne ławki i szpetny obelisk. Ma on upamiętniać tysiąclecie Polski, ale betonowe słupy nie najlepiej sprawdzają się jako pomniki

 Image

Na szczycie Turbacza

Schronisko na Turbaczu jest wielkie, ale mieszka się tam dość przyjemnie. Niestety, dwie z nas są chore. Postanowiłyśmy więc zmienić plany – skrócić męcząco długie trasy dzienne i podzielić je na krótsze odcinki. Udaje się zamówić nocleg w miejscowości Studzionki

Schronisko na Turbaczu.
Schronisko na Turbaczu.
 

Turbacz – Przeł. Knurowska – Studzionki

Gorce - Długa Hala. Fot. A. Gasek.

Na Długiej Hali.

Dalsza wędrówka przez Gorce. Oprócz nas nie ma nikogo, a droga prowadzi łagodnie poprzez hale. W związku z krótszą trasą zdecydowanie zmniejszyłyśmy tempo; sporo czasu poświęciłyśmy na dokształcanie się (dzięki tablicom informacyjnym na Długiej Hali), a następnie na relaks i upajanie się widokiem na Gorce, Pieniny i Zalew Czorsztyński.

Image
 
Image
 
Image
 Gorczańskie widoki.

Za Przełęczą Knurowską trzeba się trochę powspinać, ale niedługo. Studzionki okazują się wioseczką złożoną z kilku tylko domów – oazą spokoju, gdzie świetnie karmią. Na kolacji zebrała się zresztą ciekawa grupa wędrowców i łazików, snujących rozmaite podróżnicze opowieści.

Image
Studzionki w całej okazałości.
 

Studzionki - Lubań (1211 m n.p.m.) – Krościenko

Rozdzielamy się: chore członkinie ekipy schodzą do szosy, by pojechać do Krościenka, Ania i ja idziemy zdobyć Lubań. Droga płaska, największe problemy sprawia pilnowanie szlaku, wyjątkowo kiepsko tutaj oznaczonego. Tuż przed szczytem właśnie wskutek marnych oznaczeń pozostawiało wątpliwości, czy iść w lewo - spokojnie po płaskim, czy w prawo  - drzeć ostro pod górę, szorując nosem po ziemi. Dla tych, którzy chcą dojść na wierzchołek jedynie słuszna jest opcja druga. Uznałyśmy to za test na morale turysty górskiego. Droga na szczyt jest nader stroma, ale krótka. Z Lubania zasadniczo roztacza się imponujący widok, ale tym razem nie roztaczał się, bo był szczelnie zasłonięty mgłą.

Szczyt Lubania. Fot. J. Gawryś.
 Krzyż Papieski na Lubaniu i chmury wszędzie dookoła.

Popas w bazie namiotowej był krótki. Za to schodząc ku Krościenku mogłyśmy już podziwiać malownicze pejzaże, a także rzadki dzwonek dachówkowaty na łąkach.

Droga z Lubania do Krościenka. Fot. A. Gasek.
Na trasie z Lubania do Krościenka.
 
Krościenko - widok ze zboczy Marszałka. Fot. A. Gasek.
 Krościenko - widok ze zboczy Marszałka.
 
Image
Mieczykowa orgia na gorczańskiej łące.
 
Mieczyk dachówkowaty
Portret mieczyka dachówkowatego.

Pod wieczór urządziłyśmy sobie jeszcze wycieczkę do Szczawnicy. Dla mnie było to interesujące, bo dawniej jeździłam tam co rok, ale od kilku lat nie zaglądałam już do Szczawnicy, a właśnie przez ten czas wiele się zmieniło. Sporo budynków odrestaurowano, betonowe budowle zastąpiono bardziej stylowymi. Największe wrażenie zrobił na nas Dworek Gościnny. Od czasów pożaru w 1962 istniała tylko jego podmurówka, teraz jest całe centrum kulturalne, które bardzo naturalnie wtopiło się w otoczenie – nie ma w sobie sztuczności stylizowanych na stare nowych budynków.

Szczawnica - Dworek Gościnny.
Dworek Gościnny w Szczewnicy.
 
Szczawnica.
Ulicę Główną w Szczawnicy opanowały kwiatowe dekoracje.
 
Szczawnica - Pl. Dietla.
Szczawnica - plac Dietla.
 
Zmiany w Szczawnicy idą więc raczej w dobrym kierunku. Mnie żal tylko dawnej fontanny na placu Dietla. Betonowa figura dziewoi krzepkiej a zadzierzystej, która ją zdobiła, z pewnością nie była arcydziełem, ale budziła sympatię. Nowa nimfa jest jednak wątła i jakaś przygnębiona; nie najlepsza to reklama górskiego uzdrowiska.
 N owa rzeźba na pl. Dietla w Szczawnicy. Fot. J. Gaczyńska.
Smutna nimfa na pl. Dietla.

Krościenko  – Dzwonkówka (983 m n.p.m.) – Przehyba (1175 m n.p.m.)

Image
 
Image
Sądeckie widoki w okolicach Krościenka.

Przeciąwszy Dunajec opuszczamy Gorce i wkraczamy w Beskid Sądecki. Za Krościenkiem wchodzimy też na teren Popradzkiego Parku Krajobrazowego. Dzisiaj droga wiedzie w górę i w górę – najpierw na Dzwonkówkę. Po drodze podziwiamy przydrożne kapliczki i dziwaczne formy buków i znów czujnie pilnujemy szlaku, który nie zawsze pokazuje się na rozstajnych drogach. Przy okazji dowiadujemy się, jak daleko stąd w Himalaje.

Jak daleko w Himalaje? Fot. A. Gasek. 

Praktyczna informacja na szlaku zawsze się przydaje. Jeszcze 2 lata i będziemy na miejscu.

Kapliczka w drodze z Krościenka na Dzwonkówkę.
Kapliczka w lesie w drodze na Dzwonkówkę.
 
Buk przy drodze na Dzwonkówkę.
Ten buk, mimo pewnych trudności, nieźle sobie radzi.
 
Image 
Beskidzka łąka z mieczykiem dachówkowatym.

Do przełęczy Przysłop schodzimy, nawet dość stromo. Stoi tu kilka gospodarstw. Nie lubię tego miejsca, mam w pamięci agresywne psy, które zaczepiały przechodniów, ale to było ładnych parę lat temu – tym razem przechodzimy nie niepokojone. Potem na górę zwaną Skałką znów trzeba się mozolnie wspinać przez las, choć trafiają się też urocze polany i miejsca widokowe. Ostatni odcinek przed Przehybą jest już łagodniejszy.

Schronisko na Przehybie też zmieniło się na korzyść. Przede wszystkim wymieniono, czy tylko pomalowano dach – dawniej kryty był srebrną blachą, która w dni słoneczne rozsyłała w promieniu wielu kilometrów dzikie błyski. Dobrym pomyłem jest sala edukacyjna, gdzie można nauczyć się rozpoznawać głosy ptaków i tropy leśnych zwierząt, a z tarasu miło oglądać rozległe widoki – rankiem Tatry prezentowały się stąd świetnie.

 

Schronisko na Prehybie.
Schronisko na Prehybie, również po remoncie.

Przehyba - Radziejowa (1262 m n.p.m.) – Wlk. Rogacz (1182 m n.p.m.) – Rytro

Dziś dzień gada: najpierw trafił nam się wygrzewający się na ścieżce padalec, a potem żmija. Mogłyśmy obejrzeć, jak różnie poruszają się te beznogie stworzenia: jaszczurka jakby z wysiłkiem, wymachuje głową i ciągnie za nią resztę ciała, wąż sunie płynnie, gładko.

Na Radziejową (najwyższy szczyt Beskidu Sadeckiego) z Przehyby jest blisko, a droga łatwa. Mamy piękną pogodę i dobrą widoczność. To świetny dzień, żeby skorzystać z wieży widokowej. Wierzchołek Radziejowej prezentuje się teraz znacznie lepiej niż przed laty. Gdy zdobywałyśmy go w roku 2004, był zarośniętym, zaśmieconym miejscem, zwieńczonym podniszczonym betonowym słupem. Ta wątpliwa ozdoba tkwi tu nadal, ale już tak nie razi. Tym razem widać tu działalność ludzką w lepszym wydaniu: są ławeczki, tablica informacyjna, kosz na śmieci, no i wieża z piękną panoramą.

Image 
Obelisk na Radziejowej.
 
Widok z wieży na Radziejowej
Spojrzenie w dół z wieży widokowej.
 
Image  Widok z wieży na Radziejowej
 
Widok z wieży na Radyiejowej Image
 
Widok z wieży na Radziejowej
Widoki z wieży na Radziejowej. 
Przejście na Wielki Rogacz to sama przyjemność, potem też ścieżka wiedzie łagodnie
Image
Zejście z Radziejowej
 
Wielki Rogacz
Droga na Wielki Rogacz.

 (Po drodze mijamy miejsce, w którym stała „Szkoła nad obłokami” opisana przez Marię Kownacką w książce pod takimż tytułem. Pamiętam tę lekturę z dzieciństwa. Akcja „Rogasia z Doliny Roztoki” też toczy się w tych okolicach.), ale po pewnym czasie zaczyna się dłużyć. Robimy sobie przerwę w miejscu o sugestywnej nazwie Poczekaj.

Tu stała
Tu stała "szkoła nad obłokami".
 
Image
 Poczekaj - pora na odpoczynek...
 
Widok z miejsca zwanego Poczekaj
...i podziwianie widoków.

Potem już tylko długie zejście do Rytra, ze wspaniałymi widokami, ale raczej męczące. Rytro, duża wieś z ruinami zamku, ma tę ciekawą cechę, że domy numerowane są tam bodajże w kolejności powstawania. Dzięki temu budynki o dwóch kolejnych numerach znajdować na przeciwnych krańcach miejscowości... Innymi słowy, nie ma mowy o tym, żeby trafić pod dany adres bez dokładnej instrukcji. Poszukiwanie naszej kwatery niemal przyprawiło nas o desperację. Ale wreszcie dotarłyśmy do celu i mogłyśmy świętować zakończenie kolejnego etapu wyprawy.

Okolice Rytra.
 Malowniczy Beskid Sądecki.
 
Image
Dookoła Beskid, a dolinie Rytro.
 
Widok na zamek w Rytrze
Widok z oddali na ryterskie ruiny.
 
Stogi nad Rytrem.
Stogi nad Rytrem.
 
 
Image
 
 
Zmieniony ( 25.07.2017. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »