Strona główna arrow Sylwestry n.p.m. cz.2
Sylwestry n.p.m. cz. 2
Redaktor: Administrator   
31.12.2015.
2009/2010 Ojców

Po krótkiej przerwie w sylwestrowych wyjazdach znów wyruszamy w trasę – tym razem nad malowniczy Prądnik.

Kościół 

 Ojcowski "kościółek na wodzie". Fot.A. Gawryś.

Naszym celem jest Góra Okopy (około 100 m. ponad Dolinę Prądnika). Jest to, jak wieść gminna niesie, jedno z najwyższych wzniesień w Ojcowskim Parku Narodowym, z najpiękniejszym widokiem na Dolinę Prądnika. Niestety grudniowa pogoda w tym roku nie pozwoliła podziwiać tego widoku w pełnej krasie, co sprawdziliśmy jak zwykle na naszych wyprawach, w czasie dziennego rekonesansu.

Mgła w dolinie Prądnika. Fot. J. Gaczyńska. 

 Widok na mgłę w dolinie Prądnika. Fot. J. Gaczyńska.

Jednak ta mgła miała w sobie wiele uroku. Tylko mokry śnieg dawał się we znaki na szlaku.  Przez wzgórze prowadzi zielony szlak. Po drodze  mija się Jaskinię Ciemną, która jest uznawana za jedną z najstarszych siedzib człowieka w Polsce (120-115 tys. lat p.n.e.). Z Góry Okopy szlak prowadzi znów do Ojcowa, ale tym razem można przejść  szlakiem czerwonym, tak aby po drodze rzucić okiem na Bramę Krakowską oraz zaczerpnąć wody ze Źródełka Miłości, o ile się go nie przegapi.

 Brama Krakowska. Fot. J. Gaczyńska.

 Brama Krakowska. Fot. J. Gaczyńska.

 2010/2011 Sandomierz - Góry Pieprzowe.

Tuż pod Sandomierzem znajdują się góry powstałe w karbowaniu tak dawnym, że właściwie niewiele z nich zostało... Nie zalicza się ich nawet do gór, bo nie przekraczają 200 m npm. Góry Pieprzowe są jednak malownicze, ciekawe zwłaszcza pod względem roślinności (sucholubnej; ponadto rośnie tu mnóstwo dzikich róż, a cała okolica pełna jest sadów - właściwie należałoby tam wrócić, gdy to wszystko kwitnie, to dopiero muszą być widoki!), a zimą, ośnieżone, mogą być podstępne i trudne do przebycia. Tam też znalazłyśmy sobie łatwo dostępny punkt widokowy, w sam raz do uczczenia kolejnej zmiany daty.

Sandomierz. Fot. J. Gaczyńska. 

 Widok na Sandomierz i połacie dzikich róż - na razie w szacie zimowej. Fot. J. Gaczyńska.

Oprócz tego polecamy sam Sandomierz z uroczym starym miastem i okoliczne zabytki i ruiny - gigantyczny Krzyżtopór, niewiarygodny pomysł bajecznie bogatego magnata Ossolińskiego (by w pełni docenić rozmach tej budowli, warto o niej przed wizytą poczytać), elegancki, renesansowy zamek w Baranowie, czy wyjątkowo dobrze zachowane średniowieczne obronne założenia Szydłowa.

 

 2011/2012 - wydma koło Dymnicy przy końcu „krowiej drogi, przy „delfinkowym” szlaku  -  ok. 20 m. n.p.m. ?

Na naszą kolejną wyprawę sylwestrową nad poziomem morza wybieramy w tym roku nadmorską wydmę niedaleko małej wioski Dyminca, nad naszym pięknym Bałtykiem, czyli coś, co jest zdecydowanie nad poziomem morza. 

Wydma nad Bałtykiem. Fot. J. Gaczyńska. 

 Nienazwana wydma

 Długo zastanawiałyśmy się, co tu wybrać nad tym naszym morzem. Biegała nam po głowie Krynica Morska, Białogóra? Byłyśmy już o krok od depresji, czyli możliwości powitania nowego roku w miejscowości Raczki Elbląskie (1,8 m p. p. m.- najgłębsza depresja w Polsce).  Wszędzie, gdzie dzwoniłyśmy było albo zajęte, albo nikt nie wynajmował pokoi w zimę. Albo dom był ogrzewany tylko kozą, to „kozy” zrezygnowały. No i tak już nie wiedziałyśmy co robić, gdy przypomnieli nam się znajomi naszych znajomych, którzy mają dom w Dymnicy niedaleko Łeby i wynajmują pokoje letnikom. No i to był dobry pomysł.  Bardzo sympatyczni gospodarze, piękny dom, ogromny stół w pokoju, kuchnia, dzika plaża, co w zimie nie jest może takie bardzo ważne, ale na lato super, bliskość Słowińskiego Parku Narodowego, pyszny domowy chleb, który można zamówić u pani Gieni, w Zielonce, malej wiosce obok, i co najpiękniejsze - gwiazdy nad Dymnicą - niesamowite.  To wszystko spowodowało, że decyzja była szybka i nieodwołalna - tylko Dymnica.

Image

"Nasz" domek w Dymnicy

Morze Bałtyckie zimą. FOt. J. Gaczyńska.

Bałtyk zimą

 Image

Plaża niedaleko Dymnicy

 Nasz cel noworoczny to nienazwana wydma przy drodze z Dymnicy na plażę. Do tej wydmy to jest kawałek drogi, ale za to, jaki urozmaicony. Wychodzi się z domu, idzie piękną aleją dębową do końca wioski, dochodzi do pola, gdzie podziwiać można piękny widok na latarnię morską Stilo. Tutaj szybko trzeba zakończyć podziwianie widoków, bo zaczyna się droga, o której gospodyni naszego domu mówiła ze znaczącym uśmiechem  - „krowia droga”.

 Image

"Krowia droga"

No tak, droga ta jest zdecydowanie warta uśmiechu, bo tylko z uśmiechem można ją jakoś przejść.  Drogą tą Dymniccy gospodarze prowadzą krowy na pastwiska. Trzeba tu bystro patrzeć pod nogi, bo droga jest raczej mokra i błotnista, a na każdym kroku można natknąć się na to, co zostawiły krowy po lecie.  Przy boku drogi rosną krzaki jeżynowe, co nie pomaga specjalnie, gdy trzeba się wspomóc przy pokonywaniu kolejnej trudnej koleiny. To tak idziemy jakieś pół godziny, potem jest rzeczka, ale jest mostek. Dalej droga prowadzi w las (raczej podmokły las). W tym lesie ktoś bardzo miły namalował na drzewach szlak „rybek” lub „delfinków”. Ale nie zrobiło tego nadleśnictwo, ani park narodowy? No, ale ktoś, kto to zrobił to pewnie kiedyś zgubił się w tym lesie. 

Fot. J. Gaczyńska. 

"Delfinkowy szlak"

 Więc przy końcu „krowiej drogi”, przy „delfinkowym” szlaku stoi nasza wydma. Roztacza się z niej widok na morze, na latarnię morską Stilo, na lasy oraz na wsie obok, Dymnicę, Osetnik i Zielonkę.

Wydmy nadbałtyckie. Fot. J. Gaczyńska.

Wydma na końcu "krowiejdrogi"

Latarnia Stilo. FOt. J. Gaczyńska. 

Widok na latarnię morską Stilo

 W noc sylwestrową z naszej wydmy podziwiałyśmy piękne widoki na księżyc i gwiazdy. Tarcza księżyca świeciła jasnym blaskiem. Nad naszymi głowami pysznił się Wielki Wóz, kusiła Mleczna Droga. Martwiła nas tylko myśl, że tak mało wiemy o gwiazdach, bo czym jest np. Wielka Mgławica Andromedy i jak ją odnaleźć na niebie?  Może trzeba powtórzyć  powitanie nowego roku w Dymnicy i przez najbliższy rok przygotować się merytorycznie, odwiedzając planetarium w Centrum Nauki Kopernik.  Ale to później, teraz pozostało nam podziwiać strzelające dookoła fajerwerki. Na wydmie byłyśmy tylko my. Miałyśmy też szczęście, że w nocy był lekki przymrozek i zamarzła nam „krowia droga”.  Po powrocie z wydmy gospodarze powitali nas w nowym roku dobrym słowem, nalewką i ciepłym ciastem prosto z pieca. Cudny to był sylwester. Dziękujemy za Stary Rok 2011. Co przyniesie nam Nowy Rok 2012? Może gwiazdy nad Atacamą?

 2012/2013 - Jura jest dobra na wszystko - Olsztyn koło Częstochowy

 Ruiny zamku w Olsztynie k. Częstochowy. Fot. J. Gaczyńska.

Na tle ruin zamku w Olsztynie k. Częstochowy.

 Miejsce i skład wyprawy wyklarował nam się już w listopadzie. W każdym razie bilety zostały zakupione, spanie obgadane, trzeba było zacząć myśleć o detalach. Jura jest dobra na wszystko. To już trzeci raz w ramach naszych sylwestrów nad poziomem morza odwiedzamy Wyżynę Krakowsko-Częstochowską. Tym razem jest to Olsztyn koło Częstochowy. Górujące nad Olsztynem ruiny warownego zamku z XIV wieku i wapienne skały, zwane ostańcami, stały się naszymi sylwestrowymi celami. Niestety, legendy dotyczące historii zamku wydały nam się mocno ponure, więc przez chwilę byłyśmy w kropce. Na szczęście niezawodna strona internetowa gminy Olsztyn podsunęła nam wątek filmowy. Było tam napisane, że „…niepowtarzalna sceneria zamkowego wzgórza i okolic Olsztyna służyła znakomitym reżyserom do kręcenia ujęć znanych filmów...”. Były to takie filmy jak „Rękopis znaleziony w Saragossie” Wojciecha Hasa, „Hrabina Cosel” Jerzego Antczaka, „Polonia Restituta” Bohdana Poręby i „Demony Wojny” Władysława Pasikowskiego.

 Wzgórze zamkowe w Olsztynie. Fot. J. Gaczyńska.

 Niepowtarzalna sceneria zamkowego wzgórza i okolic

 Szczególnie zainspirował nas "Rękopis znaleziony w Saragossie" i występujące tam postacie mauretańskich księżniczek, czyli coś w sam raz na nasze potrzeby. Od dłuższego czasu naszą pasją było wyszywanie cekinami i koralikami na filcu. Powstało wiele pięknych broszek i innych cudowności. Nic prostszego, wystarczyło tylko szybko przerzucić się na większe formy. Na potrzeby egzotycznych księżniczek wykorzystałyśmy przepiękne wyszywane cekinami i koralami szarawary i staniczki. Choć pogoda tego roku nie była wybitnie zimowa, to nocne wyjście nad poziom morza wymagało, aby staniczki te założyć na kurtki, a szarawary - na ciepłe kalesony i spodnie. Tak, te filmy przyniosły nam sporo pomysłów! Taki na przykład wątek wojenny - „Psy Wojny”: spodnie moro, kurtka moro, i... gotowe! Ale tego nikt nie wybrał. Natomiast film „Polonia Restituta”, też wątek wojenny, ale również patriotyczny, zasłużył na większe uznanie. Na potrzeby tej inspiracji powstały wspaniałe wąsy z filcu, cekinów i koralików oraz niezwykła kasztanka marszałka Józefa Piłsudskiego.

 Ozdoby z filcu. Fot. J. Gaczyńska.

 Z koralików, cekinów i filcu

 Z nostalgią wspominamy to jurajskie i filmowe powitanie Nowego Roku 2013. To była ciepła i gwiaździsta noc. Białe ostańce, wspaniale oświetlone ruiny zamku, to widok, który zapada w serce. Wspomnienia starego roku. Ach te gwiazdy nad Atacamą! Te nadzieje na następny rok! Tancerki z radosnym uśmiechem wracają pamięcią również do tańców przy wesołej muzyce na olsztyńskim rynku. Marszałek podkręca wąsa. Tak, to był niezapomniany sylwester.

 Ostaniec w Jurze. Fot. J. Gaczyńska.

Sywestrowy ostaniec.

 W czasie naszej sylwestrowej wyprawy 2012/2013 przeszłyśmy również okoliczne Sokole Góry, czyli największy rezerwat przyrody znajdujący się na terenie Jury. Oczywiście weszłyśmy na Górę Biakło (340 m n.p.m.) - ostańcowe wzgórze niedaleko zamku, czyli na jurajski Giewont, nazywany tak ze względu na niezwykłe podobieństwo do tego tatrzańskiego szczytu. Na jego szczycie też stoi krzyż. Byłyśmy także w pobliskich Górach Towarnych, których najwyższym szczytem jest Lisica (349 m n.p.m.). Możemy spokojnie uznać, że kolejny Nowy Rok został powitany szumnie i nad poziomem morza.

 Góry Towarne. Fot. H. Galera.

 W Górach Towarnych

Na koniec dodam, że w czasie tej wyprawy powstał pomysł na uzupełnienie naszej strony internetowej o nowy dział, opowiadający o robótkach ręcznych, takich jak wspomniane tu wyszywanki na filcu czy malowanie na szkle. Roboczy tytuł to „Siedzimy sobie” . Zapraszamy!

 

2013/2014 - Kazimierz Dolny - Albrechtówka - punkt widokowy na Męćmierz - około 160 m n.p.m. 

Tym razem stary rok 2013 pożegnałyśmy, a nowy 2014 powitałyśmy w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą na punkcie widokowym na stoku Albrechtówki.  Z tego miejsca roztacza się urzekająca panorama na pobliską wieś Męćmierz i Wisłę, a po jej drugiej stronie - na Zamek w Janowcu. W nocy nic z tego nie było widać, ale byłyśmy tam też za widna, kolejnego dnia pobytu. Ja byłam tam też na Wielkanoc 2014 roku i właśnie z tej wyprawy pochodzi zdjęcie.

  Albrechtówka od strony Wisły. Fot. J. Gaczyńska.

Fot. Widok na Albrechtówkę od strony Wisły

W czasie naszego sylwestrowego pobytu wędrowałyśmy po kazimierskich ścieżkach, wąwozach, górach, dołach, muzeach, kawiarniach, knajpkach. Wzorując się na reklamie pewnego piwa, nazwałyśmy te działania „muzeingiem”, „wąwozowingiem” i „knajpingiem”. Bardzo ciekawa była wystawa sreber w Muzeum Sztuki Złotniczej. Duże wrażenie sprawiło na mnie Muzeum w domu Marii i Jerzego Kuncewiczów. To właściwie było tak jakby przypadkowa wizyta. Miało się wrażenie, że pani Kuncewiczowa za chwilę przejdzie z jednego pokoju do drugiego i zapyta: „A co wy tu robicie?”, albo po prostu zaprosi nas na herbatę.

 W herbaciarni w Kazimierzu. Fot. J. Gaczyńska.

Fot. W Kazimierskiej herbaciarni

Wąwóz w Parchatce. Fot. J. Gaczyńska. 

Fot. W wąwozie w drodze z Parchatki do Kazimierza

 

2014/2015 Odrzykoń Podzamcze, Pogórze Strzyżowskie

 

W tym roku noworoczna droga skierowała nas znowu na południe. Celem był Zamek Kamieniec w Korczynie-Odrzykoniu na Pogórzu Strzyżowskim. Oczywiście ważne było usytuowanie zamku nad poziomem morza (440 m n.p.m.), ale też jego niezwykle ciekawa historia. Naszym celem była też Korczyna, rodzinne miasto koleżanki Ani.

Historia zamku Kamieniec sięga czasów Króla Kazimierza Wielkiego, ale zasłynął on dzięki literaturze, czyli słynnej „Zemście” autorstwa Aleksandra Fredry. A było to tak. Dwaj bracia podzielili kiedyś zamek na dwie części i w wielkim skrócie było to oczywiście przyczyną poważnego konfliktu. Historia procesu właścicieli zamku z pierwszej połowy XVII wieku: Piotra Firleja i Jana Skotnickiego była właśnie inspiracją dla Aleksandra Fredry, który też był później współwłaścicielem tego zamku.

Duch podziału zamku trwa tu chyba do dziś. Mówi się, że coś jest po jego odrzykońskiej lub korczyńskiej części. Na przykład nasza baza noclegowa znajdowała się po odrzykońskiej stronie zamku.

Nie było nam jednak dane go zwiedzić. Był zamknięty. W czasie zimy zwiedzanie zamku jest bardzo utrudnione, choć jego aktualni gospodarze zachęcają do umówienia wizyty, o czym informuje kartka na drzwiach. Dotyczy to jednak trochę większych grup niż nasza. Zaproszenie na lato pozostanie w naszej pamięci.

W celu zapoznania się z historią zamku oraz jego aktualnym życiem odsyłam na stronę internetową: http://zamekkamieniec.iq.pl/

 Zamek Kamieniec. Fot. J. Gaczyńska.

Zamek Kamieniec w Korczynie-Odrzykoniu

Pięknie zachowane ruiny zamku oraz wizyta w Muzeum Podkarpackim w Krośnie były również dla nas inspiracją do tworzenia. Właśnie tu powstała legenda o młodym blechaczu, który bielił najlepsze płótna w okolicy. Strona Muzeum Podkarpackiego w Krośnie: http://www.muzeum.krosno.pl/

Na ostatni dzień starego roku 2014 zaplanowana była wycieczka do kolejnych atrakcji tego regionu, czyli do rezerwatu przyrody „Prządki” oraz na punkt widokowy „Dział”.

Rezerwat Przyrody „Prządki” to zespół pięknych i ogromnych ostańców skalnych położony w obrębie Czarnorzecko-Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego. Teraz jest tu rezerwat, ale my wiemy, że kiedyś w tak pięknych okolicznościach przyrody mieszkali ludzie. Pod jednym z ostańców stał kiedyś dom, w którym mieszkała rodzina naszej koleżanki Ani.

Lubimy odwiedzać takie miejsca. Lubimy błądzić wśród skalnych ostańców wyobrażając sobie, cóż to one nie przedstawiają. Nie było tu już jednak wielkiego pola do popisu, ponieważ skały w rezerwacie posiadają swoje nazwy. To na przykład „Prządka-Matka” czy „Prządka-Babka”. Nazwy te pochodzą oczywiście z miejscowej legendy mówiącej, że skały są dziewczętami zamienionymi w kamień, ukaranymi za przędzenie lnu w święto. A może to jednak są zaklęte w kamień pingwiny królewskie (Aptenodytes patagonica)?

 Ostańce w rezerwacie

 Prządki

Słoneczna, choć nieco mroźna pogoda tego dnia była dla nas wielką radością. Taka radość sprzyja oczywiście wykonaniu tradycyjnego orla na śniegu. Ale idziemy dalej.

Kolejnym celem wycieczki jest punkt widokowy „Dział” (515 m n.p.m.), położny niedaleko miejscowości Czarnorzeki. Roztacza się stąd przepiękny widok na Beskid Niski, Doły Jasielsko-Sanockie oraz wiele okolicznych miejscowości. Przy inwersji powietrza, co nie zdarza się często, można tu zobaczyć nawet Tatry. Widoczność tego dnia była świetna. Ale czy było widać Tatry? Być może tak. Nasz cel, czyli pożegnanie starego roku nad poziomem morza został osiągnięty.

Widok z Działu. FOt. J. Gaczyńska. 

Widok z Działu

Myśl o sylwestrowej kolacji, ale też wiatr i szczypiący już nieco w nosy mróz zmobilizowały nas do szybkiego powrotu do Odrzykonia.

A w sylwestrowy wieczór odwiedziły nas pingwiny i to w dużej ilości. Były pingwiny na paznokciach, malowane przez najmłodszą uczestniczkę naszej wyprawy Olę. Były pingwiny z czarnych oliwek. Anka przygotowała idealne sylwestrowe przebranie, wystąpiła, jako pingwin Adeli (Pygoscelis adeliae).

Przyznam, że w tym roku noworoczne fajerwerki nad Korczyną, Krosnem, Jasłem i Odrzykoniem podziwialiśmy z loży honorowej na balkonie naszej kwatery. Nie opuściliśmy tym razem domu. Tak było bezpiecznie i pięknie. Być może przyczyną naszego lenistwa była długa i jednak trochę wyczerpująca wyprawa na „Dział”. Ale też przyczyniły się do tego niemile wspomnienia z punktu widokowego w Kazimierzu Dolnym, gdzie strzelano fajerwerkami bez opamiętania. Był też inny powód. Nowy rok w tym roku witał z nami Chrapek, pies Joli i Oli, przeuroczy Cavalier King Charles Spaniel. To był jego pierwszy w życiu sylwester i trudno było przewidzieć, jak zareaguje na wystrzały. Chrapek był bardzo dzielny. Nic się nie bał.

 Image

Dzielny pies Chrapek

A z balkonu widoki były piękne. Czuliśmy się tam bardzo bezpiecznie. Szkoda, że nie wszyscy mogli z nami tam być, ale byli w innych równie ważnych i świetnych miejscach.

 

2015/2016 Warszawa, VI piętro nad poziomem morza

Nowy rok 2016 powitałyśmy na VI piętrze nad poziomem morza. Powitałyśmy go z nadzieją na lepsze, ale i dziękując za to, co się wydarzyło, dobrego czy mniej dobrego, w starym roku. Mając nadzieję, że to nas wzmocni. Toast za Nowy Rok spełniłyśmy tym razem szampańsko. Gościnny dom Kasi był naszym schronieniem, pięknym punktem widokowym, a przede wszystkim miejscem gdzie mogłyśmy pogadać, podglądać zdjęcia z różnych podróży. Być razem. Nad poziomem morza lub marzeń. A wszystko to w rytmie piosenki „Love me do” Beatlesów. Więc witaj Nowy Roku 2016. 

Image 

A chciałam jeszcze zaznaczyć, że przypomniał mi się sylwester z roku 2008, który odbył się w Pruszkowie w karczmie „Pod wieloma kotami”. Tym razem też towarzyszyły nam koty, bo u Kasi mieszkają dwa piękne koty. Dodam, że pochodzą z Pruszkowa. 

Image 

 

 

Image

Image 

 


Zmieniony ( 13.01.2021. )