Strona główna arrow Inne drogi
Geometria Buenos Aires
Redaktor: Joanna Gaczyńska   
17.01.2010.

Geometria Buenos Aires

Argentyńskie tango. Fot. J. Gaczyńska.

Argentyńskie tango. Fot. J. Gaczyńska.

Ta opowieść to zapis wrażeń z kilku dni spędzonych w Buenos w oczekiwaniu na towarzyszkę podróży. Anka właśnie wracała z półrocznego pobytu w Antarktyce, więc Joanna umówiła się z nią w połowie drogi, by wspólnie wyruszyć w wymarzoną od dawna podróż do Patagonii. Zanim jednak się spotkają...

Wyobraź sobie kwadrat ulic: Viamonte, Suipacha, Esmeralda, Tucuman. I następny, Viamonte, Esmeralda, Maipu, Tucuman; i jeszcze jeden, Viamonte, Maipu, Floryda, Tucuman. Wyobraź sobie tłum ludzi, samochodów, autobusów i motorów przelewających się tymi ulicami. Wyobraź sobie siebie na takiej ulicy. Jak się czujesz? Pewnie i spokojnie? Czy też co chwila nerwowo wyciągasz z plecaka plan miasta, twój drogowskaz, skarb i ratunek? A może nie myślisz o niczym? Po prostu jesteś w tym kwadracie. To właśnie w tym momencie geometria Buenos Aires staje się nagle realna, bliska i znajoma. Plan miasta masz gdzieś na dnie plecaka i wcale nie musisz go wyjmować.

Image

 Viamonte. Fot. J. Gaczyńska.

I płyniesz spokojnie razem z tłumem. Czy to znaczy, że zupełnie obca i nowa droga staje się nagle bliska i taka jak twoja własna? Czy Buenos Aires staje się nagle jak Warszawa? Czy czujesz się jak w domu? No, może nie jest aż tak, ale właśnie na Plaza de San Martin pojawiły się podróżujące po świecie niedźwiedzie. Jeszcze rok temu stały na Placu Zamkowym w Warszawie i nie można było od nich oderwać oczu. Z wielu powodów: bo takie kolorowe, bo takie wielkie i strasznie brzydkie. Tak brzydkie, że aż piękne.
 

 Misie na Plaza de San Martin. Fot. J. Gaczyńska.

Niedźwiedzie na Plaza de San Martin. Fot. J. Gaczyńska.

Argentyński niedźwiedź ma na brzuchu zdjęcie Carlosa Gardela, tego od tanga. Polski białowieskiego żubra. Tak, teraz to czujesz się zupełnie, jak w domu. I jeszcze Ewa dzwoni, że Polar Pionner przypłynął do Mar del Plata. To już więcej do szczęścia nie potrzeba? Może tak powitalna nauka rytuału picia Yerba Mate na tarasie schroniska? No dobrze, teraz tylko trzeba odnaleźć zagubiony gdzieś dzień. Pobiec jeszcze raz na Recolete, na rynek w San Telmo, czy na Plaza de Mayo i można  ruszać dalej na południe w stronę zupełnie innej, nowej, długiej i wietrznej drogi.  
 

 Casa Rosada. Fot. J. Gaczyńska.    

Casa de Rosada. Fot. J. Gaczyńska.

 Mała Lilina. Fot. Joanna Gaczyńska.

Liliana - niezwykły nagrobek młodej dziewczyny.  Fot. J. Gaczyńska.

 

 O tym, co nastąpiło później, czyli o wędrówce nową drogą ku Cerro Torre można przeczytać tutaj (El Calafate) i tutaj (Cerro Torre) .

Image

Image 

 

 

 

 

Zmieniony ( 18.07.2012. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »