Strona główna arrow Beskidy, Tatry, Pieniny '04
Beskidy, Tatry, Pieniny 2004
Redaktor: Anna Gasek   
29.10.2009.

KORONA GÓR POLSKI

Beskid Sądecki, Pieniny, Beskid Żywiecki, Tatry.

2004 r.

Z dziennika podróży.

 Rusinowa Polana - stąd można podziwiać przepiękną panoramę Tatr. Fot. J. Gaczyńska.

 Rusinowa Polana - stąd można podziwiać przepiękną panoramę Tatr. Fot. J. Gaczyńska.

 

Piwniczna – Niemcowa (osada) – Niemcowa (góra) – Wielki Rogacz – Radziejowa 1261 m n.p.m. – Złocisty Wierch – Przehyba – Schronisko Przehyba.

Wyruszamy z Piwnicznej. Fot. J. Gaczyńska.

Wyruszamy z Piwnicznej. Fot. J. Gaczyńska.

Z Piwnicznej do Niemcowej prowadzi żółty szlak, na mapie napisane było, że przejście go, powinno zająć 2 godziny. Szlak ten wznosi się cały czas łagodnie lub średnio ostro pod górę, dlatego częste były na trasie odcinki specjalne (leżenie na glebie bez butów) i trasa zajęła nam 3 godziny. Droga jest przyjemna, trochę lasu, trochę polanek i często piękne widoki, jak na przykład przed osadą Niemcowa.

 

W Niemcowej zmieniłyśmy szlak na czerwony i podążyłyśmy w stronę Wielkiego Rogacza. Trasa jest „z kopiczki na kopiczkę”, widoków niewiele, dopiero na Rogaczu otworzyła się ładna polana z panoramą. Z Wielkiego Rogacza na Radziejową (1261 m), najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego, najpierw idzie się po równym, potem 20 minut średnio ostro pod górę i potem już bardzo łagodnie, trasa zajęła nam 40 minut.

Z Radziejowej trzeba zejść i wejść na Złomiste Wierchy i Na Przehybę, do schroniska doszłyśmy po 2 godzinach.Schronisko „Przehyba” jest duże i ma wielki dach kryty blachą, co nie dodaje mu uroku. Nocleg dostałyśmy w domku obok zwanym „Jaśkówką” (8,5+/16 punktów). Pokój był w porządku, tylko okno musiałyśmy otwierać, używając buta (do podpierania, bo nie posiadało podpórki, a otwierało się do góry).Natomiast jedzenie było wyśmienite, możemy polecić zupę pomidorową i jajecznicę.

W drodze na Radziejową. Fot. A. Gasek.

 Pod kapliczką w drodze na Radziejową. Fot. A. Gasek.

Schronisko „Przehyba” – Pieniążna – Kiczora – Stary Wierch -  Na Łanie – Szlachtowa – Jaworki.

Nasza marszruta tego dnia wiodła za znakami czarnego szlaku narciarskiego, cały czas w dół, z małymi tylko podejściami. Drogi na tej trasie są w wielu miejscach rozjeżdżone i błotniste, ¾ trasy wiedzie lasem, ale po wyjściu widoki na Pieniny są fantastyczne. Ze Starego Wierchu panorama zaczyna się od Radziejowej, a kończy na Lubaniu.

W Szlachtowej znajduje się murowana cerkiew z 1920 roku (obecnie kościół) w stylu staroruskim z kompletnym ikonostasem z początku XX wieku.Ze Szachtowej do Jaworek przeszłyśmy asfaltówą.

W Jaworkach zakwaterowałyśmy się w domu noclegowym „Biała Woda”, który od 1994 roku mieści się w budynku dawnej wzorcowej owczarni. W budynku jest ciepła woda,  jest idealnie czysto i idealnie pusto. Meble i cała armatura pochodzi z dobrych lat siedemdziesiątych, a to większości ludzi nie zachęca. Atmosfera w tym domu noclegowym jest dziwna, tak jakby przeniesienie w czasie, ale byłyśmy chyba ostatnimi gośćmi, bo dzierżawcy zwijają interes.

Kopka siana i widok na cerkiew w Szlachtowej. Fot. A. Gawryś.

 Kopka siana i widok na cerkiew w Szlachtowej. Fot. A. Gawryś.

Wieczorem poszłyśmy zwiedzić cerkiew w Jaworkach, zbudowaną w 1787 roku. Budowla jest naprawdę wspaniała, wewnątrz znajduje się kompletny ikonostas z czasów powstania cerkwi, ściany i sufit pokryte są polichromią, po prostu aż dreszcze przechodzą w tym niesamowitym miejscu. Niestety cerkiew zwykle jest zamknięta.

 

Jaworki – Wąwóz Homole -  Polana Kapralowa Wysoka – Wysoka 1050 m n.p.m. – Małe Pieniny -  schronisko „Orlica” w Szczawnicy.

 

W wąwozie Homole. Fot. A. Gawryś.

 W wąwozie Homole. Fot. A. Gawryś.

Wąwóz Homole nie wymaga dłuższego polecania, jest to bardzo malownicze miejsce, tylko ludzi tu zawsze na pęczki. Po wyjściu z wąwozu dochodzi się do otwartego stoku nachylonego tak, że trudno się podchodzi, szczególnie w upał. Po wejściu w las nachylenie stoku zwiększa się, często jest błoto i ślizgawica (nawet w środku lata – jakiś tu występuje szczególnie śliski typ błota, w którym w dodatku tkwią drobne kamyczki  tendencją do umykania spod nóg), a ludzie są wszędzie. Z worem na plecach jest to dość trudny odcinek. Podejście z Polany Kapralowej Wysokiej na Wysokie Skałki zawsze jest mokre i śliskie. Szczyt Wysokiej (1050 m), najwyższego szczytu Pienin jest bardzo mały, ciasny i skalisty, ale widoki przednie. Po ześlizgu ze szczytu czekała nas już piękna trasa przez Małe Pieniny. Droga po płaskim, piękne widoki, mało ludzi, to są właśnie Małe Pieniny. Zejście z Szafranówki do schroniska „Orlica” pod koniec jest dość strome, ale gdy jest sucho, to nawet idzie się dobrze, gorzej się robi jak tam jest błoto. Schronisko ma sympatyczny, klasyczny wygląd, pokoje są w porządku, tylko jak zwykle w naszej rzeczywistości, jeden damski prysznic na całe schronisko, czyli korek, (10/16 punktów).

 

Zawoja-Składy – Zawoja-Markowa (skansen) –  Markowe Rówieńki – Zawoja-Czatoża.

 Skansen w Zawoi-Markowej jest nieduży (trzy chaty, kapliczka, kuźnia i spichlerzyk), ale przez to kameralny, płacisz, dostajesz klucze i chodzisz sobie po chałupach. Wewnątrz domostw pełne wyposażenie, nawet pościel na łóżkach. Ze skansenu szłyśmy piękną widokowo ścieżką edukacyjną poświęconą Wawrzyńcowi Szkolnikowi, który był takim Babiogórskim Sabałą, znawcą gór, samoukiem, który założył szkołę i uczył innych. Szkolnik był też przewodnikiem górskim, razem z Hugonem Zapałowiczem tworzył mapy i opisywał przyrodę Beskidu Żywieckiego. W Zawoi-Czatoży zachowały się kamienne piwniczki w szeregowym układzie i dzwonnica loretańska, odpędzająca demony niosące chmury gradowe i burzowe.

 

 Skansen w Zawoi. Fot. A. Gawryś.

 Skansen w Zawoi. Fot. A. Gawryś.

Zawoja-Składy – Zawoja-Markowe – Markowe Szczawiny – Perć Akademików – Babia Góra 1725 m n.p.m. – Gówniak – Kępa – Sokolica – Przełęcz Krowiarki – Zawoja.

Zielony szlak z Zawoi-Markowe do schroniska na Markowych Szczawinach pnie się cały czas średnio ostro pod górę i cały czas lasem. Schronisko jest jednym z najstarszych w Beskidach, zostało zbudowane w 1906 roku z inicjatywy Hugona Zapałowicza. Jest takie, jakie powinno być schronisko, może nie bardzo piękne, nie luksusowe, ale ta atmosfera! Z Markowych Szczawin ruszyłyśmy żółtym szlakiem, zwanym „Percią Akademików”, na szczyt. Szlak mimo, że dość ostro podnoszący się przez poziomice, o tej porze roku (12 sierpnia) zachwyca kwitnącymi modrzykami górskimi, miłosną górską, omiegami górskimi, rozchodnikami karpackimi. Wchodząc po klamrach podziwiasz w szczelinach skał niebieskie, delikatne dzwonki różnolistne. Hale pokryte są kwitnącym na różowo rdestem wężownikiem i puchatymi owocostanami sasanki alpejskiej.

 Wspinaczka Percią Akademików jest wymagająca. Fot. A. Gasek.

Wspinaczka Percią Akademików jest wymagająca. Fot. A. Gasek.

Na szczycie Babiej Góry (1725 m) najwyższym w Beskidzie Żywieckim o dziwo nie wiało, o dziwo było ciepło, a widoczność sięgała aż po Jezioro Orawskie. Szlak przez masyw jest dość długi i pomimo pięknych widoków droga staje się nużąca, a zejście z Sokolicy do przełęczy Krowiarki może dać w kość, głównie w rzepki kolanowe, bo jest długo i stromo w dół. 
 

 

 Rdest wężownik i piękny widok z Babiej Góry. Fot. J. Gaczyńska.

 Rdest wężownik i piękny widok z Babiej Góry. Fot. J. Gaczyńska.

Zakopane – Polana Palenica – Rusinowa Polana -  Wiktorówki – Polana pod Wołoszynem – Wodogrzmoty Mickiewicza – schronisko ‘Nad Morskim Okiem’.

Nie polecam odwiedzania kaplicy na Wiktorówkach w czasie odpustu 15 sierpnia, chyba, ze ktoś mieszka w głuszy i chce poczuć się jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Ludzi jest tłum, ale widok z Rusinowej Polany przy dobrej widoczności wart jest poświęcenia. Czarny szlak do Polany pod Wołoszynem jest urokliwy, wiedzie wzdłuż pięknego strumienia, a co jakiś czas otwierają się zapierające dech w piersiach widoki. Czerwony szlak od polany do Wodogrzmotów Mickiewicza biegnie cały czas w dół, przez ładny las. Asfaltówa do Morskiego Oka jak zwykle - niby płasko, a czujesz w nogach, niby nie tak daleko, a dłuży się okropnie, stanowczo lepiej by się tamtędy szło gdyby zwinęli ten asfalt.

Na Skalnym Podhalu - Giewont. Fot. A. Gawryś.

"Na Skalnym Podhalu" - Giewont w całej krasie. Fot. A. Gawryś.

Schronisko „Nad Morskim Okiem” o godzinie 2000, jest ciche, wyludnione i bardzo sympatyczne. Staw jest piękny, a zachód słońca barwi Rysy na złoto, potem na kolor miedzi, a w końcu giną one w mroku. Wewnątrz schronisko jest normalnie schroniskowe i jak zwykle jeden prysznic dla wszystkich. O cenach w schroniskach tatrzańskich można powiedzieć tylko to, że nie są  schroniskowe, a hotelowe, za to warunki i owszem są schroniskowe (12+/16 punktów).
 

 Drużyna koronna nad Wielkim Stawem. Fot. A. Gasek.

 Drużyna koronna nad Wielkim Stawem. Fot. A. Gasek.

Schronisko „Nad Morskim Okiem” – Rysy 2499 m n.p.m. – Morskie Oko – Polana Palenica – Zakopane.

Poranek nad Morskim Okiem jest cichy i bezludny, tego dnia pogoda była jak żyleta. Błękit nieba, idealnie płaskie lustro stawu i nasze tatrzańskie giganty odbijające się w tym zwierciadle. Pierwsze 20 minut, to spacer brzegiem stawu do podejścia na Czarny Staw. Podejście na Czarny Staw nad Morskim Okiem to następne 20 minut, ale ostro pod górę po kamiennych schodach, następnie znowu trochę brzegiem stawu i dalej już tylko pod górę. Droga jest świetna, a widoki obłędne, po pokonaniu ponad połowy drogi na wielkich płaskich kamiennych bulach, zaczęły się łańcuchy, ale w czasie pięknej pogody, gdy jest sucho nie są potrzebne. Dopiero na 15 minut przed szczytem wchodzi się rzeczywiście eksponowanymi półkami, gdzie nogi mogą lekko drżeć. Przy ładnej pogodzie droga jest łatwa, ale długa, nam zajęła ona 3 godziny i 30 minut, a jeszcze trzeba zejść w dół i dojść do Palenicy Białczańskiej. 

 

 Rysy zdobyte, odpoczywamy pod wierzchołkiem. Fot. W. Gawryś.

Rysy zdobyte, odpoczywamy pod wierzchołkiem. Fot. W. Gawryś.

Na szczycie Rysów (2499 m) najwyższym w polskich Tatrach są tłumy ludzi, nawet trudno wejść na sam wierzchołek, bo tam się kłębi masa ludzka, zrobiliśmy więc szybkie pamiątkowe zdjęcie i zajęliśmy się świętowaniem. Powód do imprezy był konkretny, ponieważ tego dnia z drużyną koronną wchodził na Rysy, tatuś jednych, a przyjaciel innych. Tatuś-przyjaciel tego dnia (16 sierpnia), skończył 50 lat i chciał to uczcić spektakularnym wejściem na jakąś może wyższą górkę (no, w Polsce wyższej nie znalazł). Jak na szacownego jubilata przystało, na szczyt wszedł pół godziny przed resztą grupy, a na dole też był przed innymi, po prostu forma olimpijska zaczyna się po pięćdziesiątce. Droga w dół była dość męcząca, szczególnie dla kolan, a potem jeszcze 8100 metrów asfaltem. Dla urozmaicenia zrobiliśmy sobie wyścigi, i trasa od schroniska „Nad Morskim Okiem” do Palenicy Białczańskiej zajęła nam 1,15 h. 
 

 

Więcej opowieści koronnych

 

Powrót do strony głównej. 

Zmieniony ( 25.11.2009. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »