Strona główna arrow Imię kota
Historia Jana i Mareszki.
Redaktor: Anna Gawryś   
02.07.2009.

Opowieść zainspirowana urywkiem z przewodnika po Beskidzie Niskim.

Jan i Mareszka. Rys. Joanna Gawryś.


„...około 1794 roku w Wołowcu miał miejsce ślub zubożałego szlachcica polskiego Jana Zawadzkiego z córką miejscowego parocha...”

Tyle przewodnik.

A było to tak, Jan, jak wiadomo, był zubożałym szlachcicem. Jego Ojciec - szuler przegrał rodzinny majątek w karty. Majątek przepadł, rozdrapali go wierzyciele. Młody Jan uczył się wtedy w szkole we Lwowie. Ojciec pił a matka umarła ze zgryzoty. Jan zakończył nauki dzięki sile swojej woli i wyruszył szukać szczęścia w świecie.
Czas na opis Jana: Jan był wysokim młodym człowiekiem, miał chmurne, naznaczone cierpieniem oblicze. Jego błękitne oczy zdradzały jednak dobroć i szlachetne serce. Po wielu kolejach losu, między innymi przy pracy jako guwerner młodych Mniszchów z Dukli, Jan dotarł do małej wioski w Beskidzie Niskim, do Wołowca. Ale historia nie mówi dlaczego. W tej małej wiosce była mała parafia unicka a jej parochem był Pawło Fedor, wdowiec, wychowujący swoją jedyną córkę Mareszkę. Mareszka była niewysoka, ale zgrabna. Miała uroczy uśmiech, mały perkaty nosek, ciemne oczy i dwa piękne, ciemne warkocze. Miała bardzo wesołe usposobienie.
  Mareszka miała też starającego się... był nim młody, przystojny, ambitny i bogaty Uherec, mieszkaniec tej wsi. Mareszka nie kochała Uherca. On jej też nie, ale imponowało mu, że Mareszka jest córką proboszcza.

Jan przychodził w każdą niedzielę na Mszę. Zawsze spotykał tam Mareszke i spoglądał na jej śmiejące się oczy i perkaty nosek. Mareszka też na niego spoglądała i w jego chmurnym obliczu umiała odnaleźć ukrytą dobroć i serce. No i zakochali się w sobie, co bardzo rozzłościło Uherca, który temu się przyglądał i buntował ojca Mareszki.
  I nie wiadomo jak potoczyłaby się ta historia gdyby nie straszna i ulewna burza, która sprawiła że małe strumienie wystąpiły z brzegów i niosły wszystko co znalazły na swojej drodze.
Jan był świetnym pływakiem, to właśnie on uratował wszystkie niesione z prądem rzeki zwierzęta, niemowlęta i ikonostas z cerkwi w Wołowcu.

Mareszka bardzo się martwiła o Jana. Wtedy właśnie odkryła jak bardzo go kocha. Gdy wody opadły a ludzie pozbierali swój dobytek, wdzięczność mieszkańców była tak ogromna, że przełamała niechęć do Jana.


Wdzięczny za uratowanie ikonostasu paroch Pawło Fedor oddał swoją córkę Janowi za żonę. Ślub odbył się w cerkwi, wesele w karczmie nad rzeką. Młoda para żyła długo i szczęśliwie. Jako prezenty ślubne młoda para dostała zarodową parę wołów. Rozwinęli więc hodowlę i od tego czasu woły z Wołowca słynne były na całą okolicę i nawet dalej.

A Uherec, zawiedziony nieco w swych nadziejach, postanowił wyjechać do Ameryki, bo tam jest wszystko najlepsze, największe i najciekawsze. Wyemigrował do Argentyny, gdzie w Punte del Inca założył schronisko, które jego potomkowie prowadzą do dziś. Uherec był pierwszym Łemkiem, który zdobył Aconcaguę, bo był ambitny, przystojny i bogaty.

Na dowód uratowania wszystkich zwierząt z Wołowca, w schroniskowym pokoju miałyśmy małego kotka, który jest potomkiem uratowanej przez Jana kociej rodziny.

Trzeba dodać na zakończenie, że Uherec też przyczynił się do tej akcji ratunkowej, ratując spływający rzeką sprzęt alpinistyczny, w tym pierwowzór namiotu Marabut Comodo Plus.

Zmieniony ( 24.11.2009. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »